Smutek i poczucie straty, które często przypisujemy osobistej porażce naszego charakteru, jest w rzeczywistości uczuciem pustki, w której powinniśmy byli spotkać piękną i dziwną inność.
Paul Shepard
W tym krótkim wpisie zaprezentuję wgląd tylko kilku wspaniałych ludzi w relację świata ludzkiego i świata natury. Na co dzień relacjami tego rodzaju zajmuje się ekopsychologia – w Polsce nadal mało znana dziedzina. Tzw. ekopsychologia to dziedzina multidyscyplinarna – Thomas Berry, który całe swoje życie i twórczość poświęcił duchowości natury, był bowiem z wykształcenia teologiem i geologiem, David Abram- ekologiem i filozofem, Matthew Fox- teologiem, Michael Meade – mitologiem i psychologiem, a ruch Green Spirit, wydający w Wielkiej Brytanii serię książek i czasopism poświęconych ekopsychologii i duchowości stworzenia, zrzesza autorów wszelkich profesji- biologów, lekarzy, weterynarzy, ekologów kulturowych, ogrodników, zielarzy, pisarzy, poetów, dziennikarzy, filologów, psychologów i wielu innych, także niewykształconych formalnie członków.
Bardzo często tematy z dziedziny ekopsychologii są poruszane podczas wykładów w brytyjskim Schumacher College – to właśnie słuchając pewnego dnia wykładu jednego z prelegentów, usłyszałam rozpoczynający ten wpis cytat Paula Sheparda. I za każdym razem, gdy słyszę mądre i prawdziwe słowa, także i tym razem wzruszyłam się – „uczucie pustki, w której powinniśmy byli spotkać piękną i dziwną inność.” Ta „inność” to oczywiście, jak nazwał to David Abram, „świat więcej-niż-ludzki” (ang. more-than-human world), nasz kontekst i nasz prawdziwy dom.
O inności wspomina też David Abram na samym początku swojej kultowej książki „The Spell of the Sensuous”:
„Ludzie są dostrojeni do relacji. Oczy, skóra, język, uszy i nozdrza – wszystkie one są bramami, przez które ciało otrzymuje karmę od inności. Ten krajobraz zacienionych głosów, tych pierzastych ciał i poroży i toczących się strumieni – te oddychające kształty są naszą rodziną, istotami, z którymi mamy wspólne sprawy, z którymi znosimy swoje potyczki, cierpimy i świętujemy. Przez większą część naszej ludzkiej egzystencji, negocjowaliśmy relacje z każdym aspektem tego zmysłowego otoczenia, wymienialiśmy się możliwościami z każdą trzepocząca formą, z każdą wielowarstwową powierzchnią i drżącą istotą, na której skupiliśmy uwagę. Wszystko potrafiło mówić, wyrażać w gestach, szeptach i westchnieniach zmieniającą się sieć znaczeń, które czuliśmy na własnej skórze, wdychaliśmy przez nozdrza, czy skupialiśmy się na nich naszymi słuchającymi uszami, i na które odpowiadaliśmy- czy to dźwiękiem, czy to poprzez ruch czy też minimalną zmianę nastroju. Kolor nieba, pęd fal – każdy aspekt ziemskiej zmysłowości miał moc zawarcia z nami relacji, karmionej ciekawością i doprawioną niebezpieczeństwem. Każdy dźwięk był głosem, każde zadrapanie lub zagubienie było spotkaniem- z Piorunem, z Dębem, z Ważką. Wszystkie te relacje karmiły naszą kolektywną wrażliwość. Dzisiaj partycypujemy prawie wyłącznie w relacjach tylko międzyludzkich i tych ze stworzonymi przez nas samych technologiami. To niebezpieczna sytuacja, biorąc pod uwagę naszą odwieczną obopólną relację ze światem wielu głosów. Nadal potrzebujemy tego, co jest inne niż my sami i nasze własne kreacje.” David Abram (1997)
Podobną refleksję miał Neil Douglaz-Klotz, pisząc w swoim eseju pt. ”Ekologia Serca: Podróż Sufich” w książce „Zielony Duch: Ścieżka do Nowej Świadomości”:
„Jeden z największych wglądów ekopsychologii mówi, że duża część tego, co nazywamy osobistymi psychicznymi problemami, ma korzenie w głębokim, kolektywnym zaprzeczeniu i rozpaczy z powodu tego, co ma miejsce w środowisku naturalnym.”
Czyż to nie porusza struny w sercu? Czyż nie przynosi ulgi świadomość, że smutek, który odczuwamy na co dzień, tocząc nasze szybkie, w ciągłym biegu, zapracowane życia, że ten smutek nie jest TYLKO nasz? Że naprawdę nie jest z nami tak źle, jak na początku ocenialiśmy? Być może wystarczy po prostu dać sobie szansę i spojrzeć szerzej, tak by znowu zobaczyć po prostu „więcej”- „świat więcej-niż-ludzki”. Charles Eisenstein w swoim wykładzie „The New Mythology” („Nowa Mitologia”- dostępny na YouTube) mówi o współzależności (nie jedności, a współzależności- ang. inter-being, wszystko, co dzieje się w świecie, jest też we mnie, współzależność szanuje też inność każdego ze swoich elementów) wszystkich elementów świata. Zadaje pytanie- „Dlaczego, gdy słyszę, że co roku dziesięć tysięcy słoni jest zarzynanych w Afryce i za dziesięć lat może ich już w ogóle nie być- dlaczego, gdy to słyszę, czuję ból? Czy boli dlatego, że wykonałem jakieś racjonalne kalkulacje i obliczyłem, że to uszkodzi mój osobisty dobrostan? że odniosę jakieś straty materialne? że biosfera będzie mniej zdrowa i przez to mój interes ucierpi? Nie. To boli, ponieważ to się przytrafia mi i rozpoznaję to na poziomie serca. Ale logika, w jakiej nas wychowywano, nie uznaje tego – to logika separacji.”
W książce wydanej przez brytyjski ruch Zielony Duch, zatytułowanej „All Our Relations” („Wszystkie Nasze Relacje”) i zredagowanej przez Marian Van Eyk McCain, znajduje się fragment rozmowy między Susan Meeker-Lowry, redaktorką czasopisma Gaian Voices, a David’em Abramem. Pozwolę go sobie przytoczyć, gdyż mówi sam za siebie:
„Susan: Mam piękny ogród i spędzam w nim tyle czasu, ile tylko mogę. Gdy otwieram furtkę i wchodzę do niego, jest pełen niesamowitych duszków i form życia, pszczół i robaków, wszystkiego. I rozmawiam z nimi wszystkimi, głośno. Przeprowadzam rozmowy ze wszystkimi tymi niesamowitymi istotami. To mnie karmi. Szczerze, nie wiem, co bym zrobiła, gdybym była jedną z tych ludzi, którzy nie wiedzą, że świat właśnie taki jest. Wyobrażam sobie moje życie wtedy jako puste. Nic dziwnego, że tylu ludzi bez przerwy chodzi na zakupy! Gdyby jedyne związki, jakie są dla nas jako ludzi dostępne, obejmowały jedynie innych ludzi, albo co najwyżej psa lub kota, to byłby to bardzo okrojony świat.
David: To tak ważne, by głośno o tym mówić, tak! To byłby bardzo okrojony, ubogi świat, i samotny jak piekło. I prawdopodobnie byłby bardzo szkodliwy dla naszego systemu odpornościowego- bylibyśmy odcięci od karmy, którą zapewniają aktywne relacje ze światem. To nie oznacza, że ten świat wielu relacji jest tylko harmonijny i wyłącznie słodki. Jest pełen także ostrych krawędzi, cieni i drapieżnictwa. A mimo to, jest po prostu piękny i karmiący. Jest dziki.”
Pełen duszków? form życia? O czym oni mówią? Być może Michael Meade przybliży nam tę kwestię.
Poniższy fragment wykładu Michael’a pt: „Inicjacja i Dusza – Agenci Objawienia” może naprowadzić nas na pojęcie, w jaki sposób możemy zacząć próbować przywracać świat duchów przyrody – świat „pomiędzy”, w naszym codziennym życiu:
Gdy dochodzi do upadku tego, co mityczne, gdy dochodzimy do kondycji bez mitu, tym samym jest to strata poczucia świętości świata chwila po chwili – wówczas eksploatujemy wszystko i wszystkich bez instynktu do wychwycenia godności każdej rzeczy, godności zwierząt, godności ludzi. Jesteśmy wtedy w położeniu, które moim zdaniem ma miejsce obecnie- gdzie nic nie jest święte. Ludzie walczą między sobą o to, co uważają za święte, tym samym odbierają światu tę świętość. Gdyby rzeczy te rzeczywiście były święte, ludzie odłożyliby broń na bok i zbliżali się do tego na kolanach. A tak – rzeczy, o które walczą, nie są już święte.
Święte często manifestuje się poprzez naturę. Ale także poprzez obiekty betonowego świata kultury – innymi słowy, te rzeczy, na które patrzymy jak na nieczyste i świeckie, możemy ujrzeć także jako święte. Każdy kamień, każde drzewo, każdy zbiornik wodny staje się świętym kamieniem w centrum, świętym Kaaba w Islamie, czy kamieniem, na którym Chrystus zbudował swój kościół- każdy kamień staje się właśnie tym, gdy dochodzi do tej małej ofiary, gdy sprofanowane zwraca się ku świętemu, gdy wieczność próbuje włamać się do świata chwila po chwili, i wejść w życie każdego z nas także w każdym momencie. To wulkan tego, co prawdziwie prawdziwe poprzez to, co jest ledwie oczywiste – właśnie to ma tutaj miejsce. Więc święte jest objawieniem tego, co normalnie pozostaje ukryte w normalności dnia codziennego. Za wszystkim co jest profanum, co może być zmierzone i udowodnione, znajduje się coś niewidocznego gołym okiem, to objawienie, które próbuje się przebić na powierzchnię- a my, ludzkie istoty, jesteśmy agentami tych potencjalnych objawień. W większości przypadków uważa się, że świat wchodzi do naszego wnętrza poprzez nasze oczy, następnie robi wrażenie na mózgu, jednak stare wierzenia twierdzą, że nasze oczy prowadzą nas poprzez świat, prowadzą nas do świętych okazji i mitycznych okoliczności, tak, abyśmy zobaczyli świat jako coś wspaniałego, ale także głębię nas samych. Oczy są aktywnymi agentami imaginacji, a ludzkie oko nigdy nie miało jedynie pasywnie odbijać świat, lecz aktywnie współtworzyć jego okoliczności poprzez działanie jako agent żywej imaginacji- tak prowadzić nas przez świat.
W Australii Aborygeni nazywają to „joro-joro” – wszystko na świecie wstaje, patrzy na ciebie i mówi do ciebie „Chodź, dołącz do wielkiego tańca”. Więc świat jest tym obudzonym miejscem, z którego możemy sobie zdać co najwyżej sprawę wtedy, gdy poświęcimy komfort naszego normalnego zachowania aby pozwolić tej kreatywnej części naszego Ja poruszać się poprzez wizje w nas. Każdy kamień, drzewo, jezioro czy góra może stać się locus – miejscem, gdzie święte się przejawia i promieniuje na świat. Objawienie (epifania) oznacza „świecić poprzez” – epi phanum – monotonia życia, prostota życia, pękają i coś teraz promieniuje na świat. Więc ta święta przestrzeń jest pęknięciem w kontinuum czasoprzestrzennym, które ujawnia coś pierwotnego, coś prawdziwego, stąd też coś, co jest transcendentne i może nas nieść. Powinienem tu także wspomnieć, że rzecz, która się ujawnia w tym pęknięciu czasoprzestrzeni, to transcendentne, imaginatywne, mityczne – jest niewyczerpalne.
Inną wielka różnicą w tym, czego uczy się nas i edukuje o świecie, jest wiara, że świat zmierza ku końcowi, że jest tu pełno ograniczeń, że wszystko się w końcu zatrzyma i nie będzie ruchu. Równolegle z tym uczy się nas, że nie ma wystarczającej liczby dóbr, żeby starczyło dla wszystkich, i gdy populacja rośnie i nie ma wystarczającej ilości jedzenia, każdy musi walczyć sam. Jednym ze sposobów, by to zrozumieć, jest wiara w brak obfitości- w rzeczywistości obfitość istnieje wszędzie tam, gdzie obecny jest mitos. Mit kreuje świadomość obfitości, a obfitość tworzy świadomość mitu. Biblijna historia o uczcie z siedmiu ryb tak naprawdę opowiada o umiejętności mitycznego zrozumieniu- za każdym razem, gdy coś jest dostępne i dzielone z innymi okazuje się zupełnie wystarczające na poziomie związków z ludźmi- a ten związek dalej łączy nas z wielką obfitością daleko ponad to.
To nie jest jakiś jednorazowy cud w stylu „O Boże, to się kiedyś przytrafiło i teraz szybko musimy znaleźć kościół, który o tym mówi.” W rzeczywistości, obfitość czeka, by przytrafić się każdemu- a dzieje się to wtedy, gdy robimy miejsce na mit i na świętość. Ta silna wiara, że nie ma dość dóbr, by wystarczyło dla wszystkich, redukuje zdolność ludzi, by wyobrazić sobie życie jako mające znaczenie i pełne obfitości – jest to stan nie-mityczny, to literalizacja i upadek imaginacji. To co zazwyczaj jest tu tracone, to halo, otoczka świata, ta mała poświata wokół wszystkich rzeczy, wszyscy to znamy z pewnych momentów w naszym życiu- technicznie, jest ona obecna zawsze, w każdym momencie. Często jest ona nazywana rzeczywistością pośrednią, rzeczywistością „pomiędzy”, coś, co istnieje między jedną rzeczą a drugą. W języku gaelickim jest na to słowo 'xaicse’ – to miejsce, gdzie spotyka się ziemia z wodą. Ludzie czują wewnętrzny przymus i magnetyczne przyciąganie do spacerów wzdłuż wybrzeża – przyczyną tylko częściowo jest piękno takich miejsc, piękno spotkania się ziemi z wodą, dwóch tak różnych rzeczy – jednej płynnej, będącej w ciągłym ruchu, drugiej trwałej i nieruchomej, a krawędź, gdzie się spotykają, jest magicznym miejscem, miejscem mitu, miejscem tak naprawdę świętym, ponieważ święte polega na zmianie i wymianie. Dlatego pewne miejsca na świecie posiadają wyższą umiejętność uwalniania, stwarzania tego, co imaginatywne, mityczne i święte. Gdy pójdziesz na jakąś sławną plażę czy wybrzeże, spotkasz tam tysiące ludzi, którzy wspaniale się bawią, najczęściej są oni nieświadomi, że to, co naprawdę ma miejsce, to magiczna, mityczna okoliczność, gdy to, co najbardziej stałe rozmawia z tym, co najbardziej płynne. To jest rzeczywistość „pomiędzy”. To, co się wydarza w takich przestrzeniach, to tak zwani pośrednicy, niewidzialni pośrednicy (kiedyś ludzie nazywali ich duchami przyrody, chochlikami) – chodziło o to, że czuli tam obecność czegoś „chochlikowego” i gdy tylko rozmyli trochę swój wzrok, naprawdę mogli to zobaczyć. To samo ma miejsce w lasach – gdziekolwiek, gdzie natura jest przemożna, są tam pośrednicy. Oczywiście toczą się spory, czy oni naprawdę istnieją, czy nie – ale ten spór należy do świata literalnego, dosłownego. Z mitycznego punktu widzenia, taki spór nie istnieje, nie musisz się kłócić w tej kwestii – istnieje tylko pytanie, czy je widziałeś czy nie i gdy je widziałeś, co się wtedy działo w twoim wnętrzu, ponieważ to ma bezpośredni związek z wewnętrznymi ruchami w twojej psychice, i jeśli poświęcisz swój czas na kwestionowanie, czy rzeczywiście to widziałeś, czy nie, to przeoczysz fakt, że doświadczenie to pojawiło się dokładnie w momencie, gdy coś ważnego przebijało się do twojej świadomości. Tak samo jest z ptakami. Ludzie czasami spotykają je na spacerze, na przykład, orzeł przelatuje im nad głowami – słyszałem takie historie i sam to przeżyłem – to było niesamowite, był zaledwie dwadzieścia stóp nad moją głową. Poczułem dosłownie kolumny powietrza odepchnięte przez jego skrzydła. Ale najważniejsze jest tu to, że ptak poczuł, że w tym człowieku coś próbuje przebić się na powierzchnię, i zjawił się, by powiedzieć: ”Uwolnij to całkowicie! Pozwól się temu ujawnić!”
Rozumiecie? To intymny, natychmiastowy związek między tym, co dzieje się głęboko w psychice, a doświadczeniem na zewnątrz – i często to tracimy, bo mówi się nam, że to nie prawda, że to nie dzieje się w rzeczywistości, że świat jest tylko mechanicznym, betonowym miejscem. To utrata rzeczy, które są „pomiędzy”. Pośredniczące elementy „pomiędzy”- zwierzęta, jak również duchy, rośliny – są obrazami, mitycznymi bohaterami, mieszkańcy „pomiędzy” są tam, by łączyć nasz świat profanum z sacrum. Gdy ich tracimy, tak, jak świat zachodu, który stracił je prawie totalnie w swoim literalizmie i nauce, próbując udowodnić, co tam jest i czego tam nie ma, jakby to była cała wersja wydarzeń. Tracąc to, straciliśmy most łączący nas z innym światem. Powiedziałbym także, że poprzez utratę tego mostu, utraciliśmy także połączenie między naturą i kulturą, i obecnie większość ludzi jest wychowywanych i edukowanych by wierzyli, że natura i kultura stoją w opozycji i że w swej naturze i substancji są zawsze w konflikcie, a to nie jest prawda. Dwie wspaniałe części garderoby tego świata, to zielony, rosnący strój natury, oraz wielokolorowy, pełen niespodzianek i nieskończony strój kultury. Ludzie nie znajdują się poza naturą- ludzie są częścią natury i, faktycznie, są kulturową częścią natury.”
Thomas Berry, we wstępie do swojej książki „The Great Work” napisał dedykację- jest to wiersz, którego tłumaczenie brzmi następująco:
Dla dzieci
Dla wszystkich dzieci
Dla dzieci, które pływają pod
falami morza, dla tych, które mieszkają
w glebach tej Ziemi, dla dzieci kwiatów
Na łąkach i na drzewach w lesie, dla
wszystkich dzieci, które chodzą po tej ziemi
I dla tych skrzydlatych, które latają z wiatrami,
Dla ludzkich dzieci także, by wszystkie dzieci mogły iść
razem w przyszłość w pełnej różnorodności
swoich regionalnych społeczności.
Tak. Niech tak się stanie, Thomasie.

Rozmyślała: Urszula Klimko
Bibliografia:
Berry Thomas, „The Great Work”
Marian Van Eyk McCain „All Our Relations. GreenSpirit connections with the more-than-human world”
Abram David „The Spell of the Sensuous”
Marian Van Eyk McCain „GreenSpirit. Path to a New Consciousness”
Meade Michael „Initiation And The Soul Sample Track – Agents of Epiphany” soundcloud